sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 2. Trudne doswiadczenia

"Śmierć jest podróżą ponad wszystkie podróże"

~Antoni Lange

 ________________________________________________________________________________


- Hej – zawołał za mną Tommy, kiedy wchodziłam do windy. – Zaczekaj na mnie – krzyknął i chwilę potem zatrzymał ręką drzwi, które już się zamykały. – Wybierasz się do Kate?
- Chyba tak – uśmiechnęłam się. – Jeśli mama będzie miała czas by zostać z Lacey, to tak.
- Ja też mam zamiar pójść, więc może wybierzemy się razem? No wiesz, jako para – uśmiechnął się.
- Tommy – jęknęłam. – Może najpierw pójdźmy na randkę? No wiesz, jak normalne pary, zanim ogłoszą, że są razem.
- Okej, zapraszam cię dzisiaj na obiad. Czy to może być uznane jako randka? – odgarnął kosmyk moich włosów i pocałował mnie. Boże, jak on dobrze całował. Zawsze wtedy zapominałam o całym świecie.
- Tommy – jęknęłam rozmarzona. – Jeśli zatrzymasz teraz windę i dokończysz to, co zacząłeś, to będzie nasza pierwsza randka. Jeśli kiedy wyjdziemy, pójdziemy na kawę, to będzie druga randka, a kiedy zjemy ten przeklęty obiad to będzie trzecia randka. Impreza u Kate będzie czwartą, więc chyba możemy tam pójść jako para.
Zanim się obejrzałam winda stanęła, ale drzwi się nie otworzyły. Tommy się uśmiechnął.
- A więc pierwsza randka – powiedział i zaczął robić rzeczy przez które miałam ochotę krzyczeć.


Wyszliśmy z windy uśmiechając się.
- To jak, kawa od razu czy chcesz trochę odpocząć? – spytał zawadiacko Tommy.
- Muszę wracać do Lacey – odparłam nieco zawiedziona. Miałam ochotę na znacznie więcej. – Zadzwonię do ciebie – uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Kilka minut później byłam w domu.
- Lacey – zawołałam. – Gdzie jesteś?
- U siebie – krzyknęła moja córka niepewnym głosem. Znowu płakała. Westchnęłam i weszłam do jej pokoju. Lace leżała na łóżku. W ręce miała książkę.
- Kochanie – szepnęłam siadając koło niej. – Wiesz, że tacie nic nie będzie, prawda?
- Ale tamci lekarze mówili, że jest z nim bardzo źle – Lacey zaczęła łkać. Wzięłam głęboki oddech.
- Lacey, tata został bardzo ciężko pobity – powiedziałam, zakładając jej kosmyk włosów za ucho –jego stan jest wciąż krytyczny i wszystko może się zdarzyć, ale nie pomożesz mu, jeśli będziesz płakać, wiesz o tym? – pogładziłam ją po głowie.
- Pojedziemy do niego?
- Dzisiaj nie mogę, ale jeśli chcesz mogę zabrać cię na przyjęcie urodzinowe do doktor Murphy – otarłam jej łzę z policzka, a ona delikatnie pokiwała głową.
Chwilę później siedziała obok i patrzyła na mnie uśmiechając się.
- Co? – spytałam zdziwiona.
- Zapomniałaś o guziku – wskazała na moją bluzkę.
- Och – jęknęłam zawstydzona i zaśmiałam się. Pogładziłam Lacey po głowie i wstałam z łóżka. – Przebierz się. Za pół godziny wychodzimy – powiedziałam i opuściłam jej pokój.


Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i byłam gotowa do wyjścia. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. Za progiem stał Tommy.
- Wow – uśmiechnął się i omiótł mnie wzrokiem. – Wyglądasz… wow.
- Nie podlizuj się – zaśmiałam się i wpuściłam go do środka. – Zaraz wychodzimy. Ach, Lacey jedzie z nami.
- Mamo, kto to? – krzyknęła Lace, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć stanęła obok mnie.
- Hej, dzieciaku – uśmiechnął się Tommy, a Lacey mruknęła coś w odpowiedzi.
- To ja zostawię was samych – uśmiechnęła się. – Za pięć minut będę gotowa.
- Lace… – jęknęłam za nią i uśmiechnęłam się do Tommy’ego.


Kiedy Kate robiła imprezę to była to naprawdę wielka impreza. Kiedy Tommy podjechał pod jej dom, nie miał gdzie zaparkować. Ostatecznie stanął gdzieś na końcu ulicy.
- Nie sądziłem, że będzie to przyjęcie na miarę rozdania Oscarów – jęknął Tommy, kiedy przekroczył próg domu Kate i zobaczył, że całe pomieszczenie wypełnione jest ludźmi.
- Tylko Oscary? Jak dla mnie to festiwal w  Cannes, brakuje tylko limuzyn i czerwonego dywanu – uśmiechnęłam się i w tym samym momencie podeszła do nas Kate.
- Hej – uśmiechnęła się do nas. – Miło was widzieć.
- Ciebie też – odwzajemniłam uśmiech, złożyłam jej życzenia i dałam prezent.
- Nie musiałaś – wzięła pakunek i położyła go obok innych. – Więc, co u ciebie słychać? Jak Lacey sobie radzi? – spytała, kiedy zostałyśmy same.
- Wciąż przeżywa to, co się stało, ale nic jej nie będzie – uśmiechnęłam się. – A teraz opowiadaj, poznałaś tutaj kogoś czy nie ma tu zbyt wielu atrakcyjnych facetów?
- Wszyscy, których widzisz są już zajęci – udała smutek. – Oprócz Tommy’ego – zaśmiała się.
- Taa… - nie chciałam wyprowadzać jej z błędu.
- Kate – usłyszałam za sobą męski głos.
- Przepraszam – uśmiechnęła się blondynka. – Burmistrz mnie woła – powiedziała i już jej nie było. Odszukałam wzrokiem Tommy’ego. Stał obok stołu z ponczem.
- Proszę, chodźmy stąd – jęknął, kiedy do niego podeszłam i podał mi kieliszek z szampanem.
- Wiesz, że nie możemy – uśmiechnęłam się. – Gdzie Lacey?
- Och, z pewnością bawi się lepiej od nas. Poznała jakiegoś chłopaka i pewnie z nim rozmawia.
- To chyba dobrze – uśmiechnęłam się. – Mam pomysł. Zaczekaj tutaj.


- Kate – chwyciłam ją za ramię. Odwróciła się.
- Tak?
- Wiesz co, bardzo cię przepraszam, ale strasznie boli mnie głowa. Wzięłam tabletkę, ale ta muzyka tylko pogarsza sprawę. Mogłabym się gdzieś położyć? – spytałam, pocierając czoło teatralnym gestem.
- Um… Idź na górę. Ostatnie drzwi po lewej – uśmiechnęła się.
- Dzięki – rzuciłam, ale ona już mnie nie słyszała. Wróciłam do Tommy’ego. – Za pięć minut przyjdź do ostatniego pokoju po lewej stronie na piętrze – uśmiechnęłam się. – Ale niech nikt cię nie zobaczy.


Piętnaście minut później oboje byliśmy w sypialni Kate. Czuliśmy się jak u siebie i zachowywaliśmy się jak u siebie.
Najpierw Tommy zdjął ze mnie sukienkę, potem ja z niego garnitur. Chwilę później byliśmy w łóżku i całowaliśmy się namiętnie.
- To która to już randka? – spytał Tommy.
- A czy to ważne – jęknęłam, oplatając jego język swoim. Było nam tak cudownie.
I w tedy otworzyły się drzwi do sypialni, a ja odskoczyłam od Tommy’ego.
- Megan, chcesz trochę tor… - Kate patrzyła to na mnie, to na Tommy’ego wyraźnie zaskoczona. – Więc tak teraz leczysz ból głowy?
- Kate… - jęknęłam. – Wytłumaczę ci to.
- Nie chce nic wiedzieć – powiedziała Kate zasłaniając oczy. – Nic nie widziałam. A gdyby ktoś mnie szukał, to jestem w sklepie. Kupuję nową pościel – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi. Roześmialiśmy się.
- Widziałaś jej minę? – spytał Tommy.
- O tak – zaśmiałam się. – Chyba nigdy jej nie zapomnę.
- To co robimy? Udajemy, że nic się nie stało czy jest nam głupio i wychodzimy stąd?
- Um… może to pierwsze? – uśmiechnęłam się i wróciłam do całowania. Niestety i tym razem nie dane nam było dokończyć tego, co zaczęliśmy. Nastrój zepsuł mój dzwoniący telefon.
Pomyślałam że ten, kto chce zakłócić mi tą cudowną chwilę musi mieć poważny powód. Spojrzałam na wyświetlacz, ale numer nic mi nie mówił. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Weź Lacey i jedźcie do mojego mieszkania. Muszę jechać do szpitala – krzyknęłam zakładając sukienkę.
 Zanim zdążyłam się całkowicie ubrać, biegłam do samochodu.


Dziesięć minut później pędziłam szpitalnym korytarzem do sali Todda. Zobaczyłam, że z pokoju socjalnego wychodzi pielęgniarka.
- Hej, ty! – zwróciłam się do niej. – Nazywam się doktor Megan Hunt. Jestem z biura medycyny sądowej. Dziesięć minut temu, dostałam telefon, że coś jest nie tak z moim byłem mężem, Toddem Flemingiem. Chcę się zobaczyć z lekarzem prowadzącym. Teraz.
- Proszę pani, proszę tak do mnie nie mówić. I na pewno, w ten sposób nie sprawisz, że go wezwę. Teraz usiądź na tyłku, a on przyjdzie do ciebie tak szybko, jak będzie mógł.
Chciałam coś powiedzieć, ale pielęgniarka odwróciła się i poszła w drugą stronę.    
- Zakładam, że mówiłaś o mnie – odezwał się lekarz, którego poznałam, kiedy Lacey była w szpitalu. – Znów się spotykamy.
- Mój były mąż. Co się stało?
- Nastąpiło zatrzymanie akcji serca, na szczęście udało nam się przywrócić go do życia. Będziemy go obserwować. Jednak jego serce jest tak słabe, że następna doba będzie kluczowa. Teraz go przenosimy. Niech pani da nam kilka minut, a pielęgniarka ją do niego zaprowadzi.
Nie wiedziałam co myśleć. Jak mam powiedzieć córce, że jej ojciec może w każdej chwili umrzeć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz