sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 2. Trudne doswiadczenia

"Śmierć jest podróżą ponad wszystkie podróże"

~Antoni Lange

 ________________________________________________________________________________


- Hej – zawołał za mną Tommy, kiedy wchodziłam do windy. – Zaczekaj na mnie – krzyknął i chwilę potem zatrzymał ręką drzwi, które już się zamykały. – Wybierasz się do Kate?
- Chyba tak – uśmiechnęłam się. – Jeśli mama będzie miała czas by zostać z Lacey, to tak.
- Ja też mam zamiar pójść, więc może wybierzemy się razem? No wiesz, jako para – uśmiechnął się.
- Tommy – jęknęłam. – Może najpierw pójdźmy na randkę? No wiesz, jak normalne pary, zanim ogłoszą, że są razem.
- Okej, zapraszam cię dzisiaj na obiad. Czy to może być uznane jako randka? – odgarnął kosmyk moich włosów i pocałował mnie. Boże, jak on dobrze całował. Zawsze wtedy zapominałam o całym świecie.
- Tommy – jęknęłam rozmarzona. – Jeśli zatrzymasz teraz windę i dokończysz to, co zacząłeś, to będzie nasza pierwsza randka. Jeśli kiedy wyjdziemy, pójdziemy na kawę, to będzie druga randka, a kiedy zjemy ten przeklęty obiad to będzie trzecia randka. Impreza u Kate będzie czwartą, więc chyba możemy tam pójść jako para.
Zanim się obejrzałam winda stanęła, ale drzwi się nie otworzyły. Tommy się uśmiechnął.
- A więc pierwsza randka – powiedział i zaczął robić rzeczy przez które miałam ochotę krzyczeć.


Wyszliśmy z windy uśmiechając się.
- To jak, kawa od razu czy chcesz trochę odpocząć? – spytał zawadiacko Tommy.
- Muszę wracać do Lacey – odparłam nieco zawiedziona. Miałam ochotę na znacznie więcej. – Zadzwonię do ciebie – uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Kilka minut później byłam w domu.
- Lacey – zawołałam. – Gdzie jesteś?
- U siebie – krzyknęła moja córka niepewnym głosem. Znowu płakała. Westchnęłam i weszłam do jej pokoju. Lace leżała na łóżku. W ręce miała książkę.
- Kochanie – szepnęłam siadając koło niej. – Wiesz, że tacie nic nie będzie, prawda?
- Ale tamci lekarze mówili, że jest z nim bardzo źle – Lacey zaczęła łkać. Wzięłam głęboki oddech.
- Lacey, tata został bardzo ciężko pobity – powiedziałam, zakładając jej kosmyk włosów za ucho –jego stan jest wciąż krytyczny i wszystko może się zdarzyć, ale nie pomożesz mu, jeśli będziesz płakać, wiesz o tym? – pogładziłam ją po głowie.
- Pojedziemy do niego?
- Dzisiaj nie mogę, ale jeśli chcesz mogę zabrać cię na przyjęcie urodzinowe do doktor Murphy – otarłam jej łzę z policzka, a ona delikatnie pokiwała głową.
Chwilę później siedziała obok i patrzyła na mnie uśmiechając się.
- Co? – spytałam zdziwiona.
- Zapomniałaś o guziku – wskazała na moją bluzkę.
- Och – jęknęłam zawstydzona i zaśmiałam się. Pogładziłam Lacey po głowie i wstałam z łóżka. – Przebierz się. Za pół godziny wychodzimy – powiedziałam i opuściłam jej pokój.


Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i byłam gotowa do wyjścia. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. Za progiem stał Tommy.
- Wow – uśmiechnął się i omiótł mnie wzrokiem. – Wyglądasz… wow.
- Nie podlizuj się – zaśmiałam się i wpuściłam go do środka. – Zaraz wychodzimy. Ach, Lacey jedzie z nami.
- Mamo, kto to? – krzyknęła Lace, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć stanęła obok mnie.
- Hej, dzieciaku – uśmiechnął się Tommy, a Lacey mruknęła coś w odpowiedzi.
- To ja zostawię was samych – uśmiechnęła się. – Za pięć minut będę gotowa.
- Lace… – jęknęłam za nią i uśmiechnęłam się do Tommy’ego.


Kiedy Kate robiła imprezę to była to naprawdę wielka impreza. Kiedy Tommy podjechał pod jej dom, nie miał gdzie zaparkować. Ostatecznie stanął gdzieś na końcu ulicy.
- Nie sądziłem, że będzie to przyjęcie na miarę rozdania Oscarów – jęknął Tommy, kiedy przekroczył próg domu Kate i zobaczył, że całe pomieszczenie wypełnione jest ludźmi.
- Tylko Oscary? Jak dla mnie to festiwal w  Cannes, brakuje tylko limuzyn i czerwonego dywanu – uśmiechnęłam się i w tym samym momencie podeszła do nas Kate.
- Hej – uśmiechnęła się do nas. – Miło was widzieć.
- Ciebie też – odwzajemniłam uśmiech, złożyłam jej życzenia i dałam prezent.
- Nie musiałaś – wzięła pakunek i położyła go obok innych. – Więc, co u ciebie słychać? Jak Lacey sobie radzi? – spytała, kiedy zostałyśmy same.
- Wciąż przeżywa to, co się stało, ale nic jej nie będzie – uśmiechnęłam się. – A teraz opowiadaj, poznałaś tutaj kogoś czy nie ma tu zbyt wielu atrakcyjnych facetów?
- Wszyscy, których widzisz są już zajęci – udała smutek. – Oprócz Tommy’ego – zaśmiała się.
- Taa… - nie chciałam wyprowadzać jej z błędu.
- Kate – usłyszałam za sobą męski głos.
- Przepraszam – uśmiechnęła się blondynka. – Burmistrz mnie woła – powiedziała i już jej nie było. Odszukałam wzrokiem Tommy’ego. Stał obok stołu z ponczem.
- Proszę, chodźmy stąd – jęknął, kiedy do niego podeszłam i podał mi kieliszek z szampanem.
- Wiesz, że nie możemy – uśmiechnęłam się. – Gdzie Lacey?
- Och, z pewnością bawi się lepiej od nas. Poznała jakiegoś chłopaka i pewnie z nim rozmawia.
- To chyba dobrze – uśmiechnęłam się. – Mam pomysł. Zaczekaj tutaj.


- Kate – chwyciłam ją za ramię. Odwróciła się.
- Tak?
- Wiesz co, bardzo cię przepraszam, ale strasznie boli mnie głowa. Wzięłam tabletkę, ale ta muzyka tylko pogarsza sprawę. Mogłabym się gdzieś położyć? – spytałam, pocierając czoło teatralnym gestem.
- Um… Idź na górę. Ostatnie drzwi po lewej – uśmiechnęła się.
- Dzięki – rzuciłam, ale ona już mnie nie słyszała. Wróciłam do Tommy’ego. – Za pięć minut przyjdź do ostatniego pokoju po lewej stronie na piętrze – uśmiechnęłam się. – Ale niech nikt cię nie zobaczy.


Piętnaście minut później oboje byliśmy w sypialni Kate. Czuliśmy się jak u siebie i zachowywaliśmy się jak u siebie.
Najpierw Tommy zdjął ze mnie sukienkę, potem ja z niego garnitur. Chwilę później byliśmy w łóżku i całowaliśmy się namiętnie.
- To która to już randka? – spytał Tommy.
- A czy to ważne – jęknęłam, oplatając jego język swoim. Było nam tak cudownie.
I w tedy otworzyły się drzwi do sypialni, a ja odskoczyłam od Tommy’ego.
- Megan, chcesz trochę tor… - Kate patrzyła to na mnie, to na Tommy’ego wyraźnie zaskoczona. – Więc tak teraz leczysz ból głowy?
- Kate… - jęknęłam. – Wytłumaczę ci to.
- Nie chce nic wiedzieć – powiedziała Kate zasłaniając oczy. – Nic nie widziałam. A gdyby ktoś mnie szukał, to jestem w sklepie. Kupuję nową pościel – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi. Roześmialiśmy się.
- Widziałaś jej minę? – spytał Tommy.
- O tak – zaśmiałam się. – Chyba nigdy jej nie zapomnę.
- To co robimy? Udajemy, że nic się nie stało czy jest nam głupio i wychodzimy stąd?
- Um… może to pierwsze? – uśmiechnęłam się i wróciłam do całowania. Niestety i tym razem nie dane nam było dokończyć tego, co zaczęliśmy. Nastrój zepsuł mój dzwoniący telefon.
Pomyślałam że ten, kto chce zakłócić mi tą cudowną chwilę musi mieć poważny powód. Spojrzałam na wyświetlacz, ale numer nic mi nie mówił. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Weź Lacey i jedźcie do mojego mieszkania. Muszę jechać do szpitala – krzyknęłam zakładając sukienkę.
 Zanim zdążyłam się całkowicie ubrać, biegłam do samochodu.


Dziesięć minut później pędziłam szpitalnym korytarzem do sali Todda. Zobaczyłam, że z pokoju socjalnego wychodzi pielęgniarka.
- Hej, ty! – zwróciłam się do niej. – Nazywam się doktor Megan Hunt. Jestem z biura medycyny sądowej. Dziesięć minut temu, dostałam telefon, że coś jest nie tak z moim byłem mężem, Toddem Flemingiem. Chcę się zobaczyć z lekarzem prowadzącym. Teraz.
- Proszę pani, proszę tak do mnie nie mówić. I na pewno, w ten sposób nie sprawisz, że go wezwę. Teraz usiądź na tyłku, a on przyjdzie do ciebie tak szybko, jak będzie mógł.
Chciałam coś powiedzieć, ale pielęgniarka odwróciła się i poszła w drugą stronę.    
- Zakładam, że mówiłaś o mnie – odezwał się lekarz, którego poznałam, kiedy Lacey była w szpitalu. – Znów się spotykamy.
- Mój były mąż. Co się stało?
- Nastąpiło zatrzymanie akcji serca, na szczęście udało nam się przywrócić go do życia. Będziemy go obserwować. Jednak jego serce jest tak słabe, że następna doba będzie kluczowa. Teraz go przenosimy. Niech pani da nam kilka minut, a pielęgniarka ją do niego zaprowadzi.
Nie wiedziałam co myśleć. Jak mam powiedzieć córce, że jej ojciec może w każdej chwili umrzeć?

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 1. Nowy początek

"Przeszłość jest jak kotwica, która trzyma nas w miejscu. Trzeba zapomnieć o tym, kim się było, żeby stać się kimś, kim się będzie"

~Carrie Bradshaw "Seks w wielkim mieście"

 ________________________________________________________________________________

 

To była długa i męcząca noc. Tommy potrafił zaspokoić kobietę. W mgnieniu oka powróciły wszystkie wspomnienia z Nowego Yorku. Co prawda nie byliśmy już tacy młodzi, ale nadal mieliśmy w sobie to coś.
Powoli otworzyłam oczy. Tommy leżał obok mnie, jeszcze śpiąc. Jego tors był odkryty. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić która godzina. Nagle zerwałam się, jak oparzona.
- Cholera – krzyknęłam, szukając wzrokiem mojej sukienki. – Szlag by to trafił. Auu – syknęłam, kiedy uderzyłam się w mały palec u nogi. Zaczęłam skakać na jednej nodze, zakładając sukienkę i jednocześnie szukając butów.
- Co się… – mruknął zaspany Tommy, otwierając oczy. – Czemu się ubierasz? – ożywił się, patrząc na mnie.
- Lacey zaraz wychodzi do szkoły – rzuciłam zakładając buty. – Jak myślisz, co sobie pomyśli, kiedy zobaczy, że mnie nie ma?
- Nie wiem, że… musiałaś wcześniej wyjść do pracy?
- Yhy – uśmiechnęłam się i pocałowałam go. – Do zobaczenia.


Piętnaście minut później weszłam do mojego mieszkania. Lacey siedziała przy stole i jadła płatki na mleku.
- Mam dla ciebie gorącą czekoladę – uśmiechnęłam się.  Po drodze stanęłam na stacji benzynowej i kupiłam napój. Musiałam mieć jakąś wymówkę.
- Gdzie byłaś w nocy? – spytała uśmiechnięta Lacey, jak gdyby nigdy nic.
- Co? Skąd takie pytanie? – udawałam zdziwioną. – Byłam tutaj, w domu.
- Mamo, wiesz, że mnie nie oszukasz – spojrzała na mnie z uśmiechem. – Masz na sobie to samo ubranie co wczoraj i ten sam makijaż, a twoje podkrążone oczy wskazują, że niewiele spałaś.
- Naoglądałaś się za dużo seriali – pogładziłam ją po włosach.
- Babcia mi powiedziała, że pojechałaś do Tommy’ego. Dlaczego po prostu nie powiesz, że u niego spałaś?
Zamurowało mnie. Stałam z otwartymi ustami, patrząc na moją córkę jedzącą śniadanie.
- Ja… Nie powinnaś zbierać się do szkoły? – zmieniłam temat.
- Mamo, dzisiaj sobota – zaśmiała się Lacey. – I nie odpowiedziałaś na pytanie.
- Okej – uśmiechnęłam się w końcu. – Tak, byłam dzisiaj u Tommy’ego, ale to nic nie znaczy, rozumiesz?
- Tak się cieszę – Lacey podeszła i przytuliła mnie. – Więc jesteście teraz parą? Zamieszkacie razem? Byłoby cudownie – mówiła pełna entuzjazmu Lacey.
- Skarbie, nie jesteśmy parą – zaśmiałam się. – Na razie ponownie się poznajemy.
- Ale spałaś z nim.
- Lacey… proszę, zapomnijmy o tym, dobrze? Mam dla ciebie propozycję – uśmiechnęłam się, pragnąc za wszelką cenę zmienić temat. – Co powiesz na  to, żebyśmy w przyszłym tygodniu pojechały na weekend gdzieś nad morze?
- A może poczekamy do wakacji i pojedziemy na cały tydzień? – zaproponowała Lace.
- Jestem za – zaśmiałam się i wstawiłam wodę na herbatę, Lacey tymczasem poszła do swojego pokoju.


Zmywałam naczynia, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Tommy – uśmiechnęłam się mimowolnie, odbierając telefon.
- Hej, wiesz, tak sobie pomyślałem, że może powinniśmy się spotkać na obiedzie? Zapraszam cię do tej nowej włoskiej restauracji. Co ty na to? – słyszałam entuzjazm w jego głosie i wcale nie byłam z tego zadowolona.
- Um… wiesz co… – miałam wrażenie, że się duszę. Brakowało mi powietrza. Bałam się.– Dzisiaj chyba nie dam rady… wiesz, mam zaplanowane trzy sekcje i raczej nie zdołam się wyrwać – próbowałam coś wymyśleć. Nagle noc spędzona z Tommym, choć cudowna, teraz wydawała się być pomyłką. Nie chciałam na razie się z nim widzieć.
- Szkoda – odparł wyraźnie zawiedziony. – To może jutro?
- Tak… jutro chyba będzie dobrze – zgodziłam się niechętnie, choć starałam się nie brzmieć jakbym go unikała. W jednej chwili zwaliły się na mnie wszystkie obawy. Co powie na to moja matka? Jak zareaguje Kate i inni ludzie z pracy? Jak to coś, co jest między nami wpłynie na moją pracę? I najważniejsze, co mam teraz zrobić? Wiedziałam, że będę musiała podjąć jakąś decyzję. Spróbujemy być razem, czy będziemy udawali że nic się nie wydarzyło? Nagle w kuchni zmaterializowała się Lacey. – Wiesz co, muszę kończyć. Do zobaczenia jutro – rozłączyłam się, zanim odpowiedział.
- Zawieziesz mnie do taty? W poniedziałek mam klasówkę z biologii, a zostawiłam u niego książkę i nie mam się z czego uczyć.
- Jasne – uśmiechnęłam się i niechętnie wstałam z krzesła. Najchętniej skuliła bym się teraz na łóżku ukryta pod kołdrą i w spokoju przemyślała wszystkie opcje jakie mam.


Pół godziny później wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w stronę drzwi. Ostatecznie byłam trochę zadowolona z tego, że musiałam przywieźć Lacey. Mogłam spokojnie porozmawiać z Toddem o wyjeździe.
 Drzwi były otwarte, co nas trochę zaniepokoiło. Todd nigdy nie zostawiał ich otwartych. Kiedy byliśmy małżeństwem ciągle się o to kłóciliśmy. On nie chciał żeby ktoś wszedł do domu, kiedy był zajęty pracą, a ja zawsze zapominałam o swojej parze kluczy i gdy wracałam musiałam się do nich dobijać.
Razem z Lacey postanowiłyśmy wejść i sprawdzić, co się stało.
- Todd, tato? – wołałyśmy na przemian, ale nikt nie odpowiadał. W salonie grał telewizor, pomyślałam, że pewnie zasnął oglądając telewizję. Jednak pamiętałam że Todd zawsze głośno chrapał, a w domu oprócz telewizora było cicho. Nie zgadzało się coś jeszcze. Wtedy tego nie zauważyłam, ale kiedy pchnęłam za sobą drzwi nie zamknęły się, ponieważ zamek został wyrwany.
- Mamo, boję się – szepnęła Lace.
- Już dobrze skarbie – przytuliłam ją. – Idź po książkę, a ja poszukam taty, dobrze?
Lacey mruknęła coś w odpowiedzi i ruszyła w stronę schodów.
Patrzyłam jak idzie, a po chwili udałam się w stronę kuchni. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk.


W pierwszej chwili, nie wiedziałam co się dzieje, jednak zaraz się otrząsnęłam i szybko pobiegłam do salonu, by sprawdzić, co tak przestraszyło moją córkę. Kiedy przekroczyłam próg wielkiego pokoju, stanęłam jak wryta. Wszystko było poprzewracane. Na podłodze walały się papiery, a wielka półka na której stały książki leżała na ziemi. Lampka stojąca na komodzie miała pęknięty abażur, zasłonki były pozrywane. Jedyne co zostało nienaruszone to telewizor, na ekranie którego Eva Longoria właśnie całowała swojego nieletniego ogrodnika.
Dopiero po chwili zobaczyłam to, co tak bardzo przeraziło moją córkę. Todd leżał na dywanie i nie dawał oznak życia. Wokół niego zgromadziła się kałuża krwi. Podbiegłam do niego i sprawdziłam czy oddycha.
- Todd, słyszysz mnie? – wyczuwałam puls, co oznaczało, że jeszcze żyje. – Todd, odezwij się. Lacey zadzwoń po pogotowie – nakazałam Lace, a ta trzęsącymi się rękoma wybrała numer. Ja w tym czasie próbowałam go reanimować. Na pierwszy rzut oka zobaczyłam, że ma złamany nos i ranę głowy, a jego prawa ręka była wykręcona w nienaturalny sposób. Wiedziałam, że jego szanse na przeżycie maleją z każdą chwilą.


 Pogotowie przyjechało po dziesięciu minutach, miałam nadzieję że Todd przeżyje. Kiedy karetka zabrała go do szpitala, poczułam, że muszę z kimś porozmawiać, a jedyną osobą jaka przyszła mi do głowy był Tommy. Zadzwoniłam do niego, przytulając Lacey, która płakała i była w szoku.

- Wiesz, gdzie mieszka mój były mąż? – zaprzeczył, więc szybko wytłumaczyłam mu drogę. – Ale weź taksówkę, nie przyjeżdżaj swoim samochodem, tylko taksówką, dobrze? – mówiłam, starając się opanować drżący głos.
- Ale co się stało? – spytał, ale było już za późno, rozłączyłam się. Nagle wszystko o co martwiłam się dzisiejszego popołudnia przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyła się tylko Lacey. Wiedziałam, że jestem jej teraz potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.


niedziela, 20 lipca 2014

Prolog


I tak to się zaczęło…

15 lat temu, podczas rezydentury w Nowym Yorku, miałam pacjenta. Rannego podczas strzelaniny młodego policjanta o imieniu Tommy. Pewnego dnia, podczas obchodu, Tommy się do mnie uśmiechnął. Po jakimś czasie odwzajemniłam uśmiech. Kiedy wychodził ze szpitala zaprosił mnie na randkę. Niepewna, czy dobrze robię, zgodziłam się. I tak narodził się romans. Romans, który zakończył się równie szybko, jak się zaczął.
Zraniona zdradą ukochanego mężczyzny spakowałam się i wróciłam do Filadelfii, gdzie moja matka przedstawiła mnie młodemu prawnikowi – Toddowi Flemingowi.
Todd oświadczył mi się po dwóch miesiącach znajomości. Miałam wtedy 28 lat i moja miłość do Tommy’ego przerodziła się w niechęć. Gdy czasami o tym myślę, dochodzę do wniosku, że zgodziłam się za niego wyjść nie dlatego, że go kochałam, ale na złość Tommy’emu i samej sobie.
I tak też, trzy miesiące później, będąc już w zaawansowanej ciąży, stanęłam przed ołtarzem. Pełna wątpliwości co do przyszłości tego związku, a przede wszystkim do mojej miłości do Todda, powiedziałam sakramentalne „tak”.
Początek naszego małżeństwa był najlepszym jego okresem. Radość oczekiwania na pierwsze dziecko wypełniała całe nasze dnie. Chodziliśmy po niezliczonej ilości sklepów dziecięcych, oglądaliśmy wózki, łóżeczka i ubranka, wybraliśmy farbę do pokoju córeczki, która miała niebawem przyjść na świat. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa i myślałam, że to właśnie z nim spędzę resztę mojego życia. Po trzech miesiącach naszego małżeństwa urodziła się Lacey. Wydawaliśmy się być najszczęśliwszymi rodzicami na świecie i tak też było, do momentu, w którym odkryłam, że mój kochający mąż ma kogoś na boku. Od tamtej chwili rzuciłam się w wir pracy. Mimo wszystko nikt nie wiedział o tym, że oboje tkwimy w nieszczęśliwym związku. Wszyscy myśleli, że jesteśmy kochającą się parą, jednak już wtedy nasze małżeństwo było fikcją, a my po prostu świetnie graliśmy przed rodziną i przyjaciółmi. To, co kiedyś było miłością z czasem przerodziło się w niechęć. Gdy Lacey skończyła siedem lat nie potrafiliśmy już udawać, jedynym wyjściem pozostawał rozwód.
I tak też się stało. Rozwiedliśmy się, a Todd zadbał o to, bym została z niczym. Zabrał dom, samochód i Lacey. Nie zdawałam sobie sprawy, że straciłam córkę, do chwili, w której ciężarówka nie uderzyła w mój samochód i nie straciłam tego, co wydawało mi się wtedy najcenniejsze – chirurgii. Dopiero, kiedy nie mogłam operować dotarło do mnie, że nie mam nic. Zamknęłam się w czterech ścianach mojego mieszkania i przeszłam przez załamanie psychiczne. Nie wiedziałam, jak żyć i co robić. Godzinami siedziałam przed telewizorem, wpatrując się w różnego rodzaju telenowele. Aż pewnego dnia natrafiłam na serial o medycynie sądowej. Wtedy poczułam, że to jest klucz do rozwiązania moich problemów.
Zrobiłam specjalizację i zaczęłam pracę w Zakładzie Medycyny Sądowej. Tam poznałam Petera Dunlopa, który z czasem stał się moim przyjacielem i który pomógł mi odzyskać Lacey, choć to wcale nie było łatwe. Peter wiele razy wyciągał mnie z opresji, aż do pewnego dnia, w którym prawie stracił życie, próbując mnie ratować. Po całym zdarzeniu wyjechał zostawiając mnie samą.

I tak dochodzimy do punktu kulminacyjnego – powrotu mężczyzny, który wiele lat temu złamał mi serce. Tommy Sullivan wrócił do Filadelfii, a ja po raz kolejny dostałam od życia w twarz. Tommy przez rok próbował wzbudzić we mnie uczucie. Wiele mu zawdzięczałam. Uratował życie mnie i Lacey, był przy mnie, podczas ekshumacji zwłok mojego ojca, wiele razy ryzykował dla mnie swoją karierę. Ostatecznie dopiął swego i rozbudził żar w moim sercu, ale czy uda mu się ten żar podtrzymać? Zobaczymy.

Hej :)

Witam Cię, Drogi Czytelniku, w tym magicznym miejscu zwanym blogiem. Ja, Twój skromny przewodnik po tym miejscu, będę publikowała tutaj moje opowiadanie, będące kontynuacją wspaniałego serialu "Body of Proof". Mogłabym teraz zacząć pisać o tym, jak genialny i niepowtarzalny jest ten serial oraz jak wiele zmienił w moim życiu, ale znam siebie na tyle długo żeby wiedzieć, że jeśli zacznę o tym pisać, to zanudzę Cię na śmierć zanim dobrniesz choć do połowy tego postu ;)
Zanim jednak przejdę do szczegółów tego opowiadania zwanego również FanFiction, chcę Cię uprzedzić, że jest to mój pierwszy blog i jestem kompletnie zielona jeśli chodzi jego prowadzenie, więc może się zdarzyć, że w pewnym momencie coś po prostu sknocę. Mam jednak nadzieję, że nic takiego się nie stanie i że już wkrótce w pełni opanuję sztukę prowadzenia bloga ;) Chciałam Cię jednak już na wstępie przeprosić za wszystkie błędy jakie popełnię :) Liczę również na Twoją wyrozumiałość :)
To tyle słowem wstępu, teraz nadszedł czas na konkrety :) Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby zapewnić Ci największy komfort czytania ;) będę się starała unikać błędów zarówno ortograficznych, jak i merytorycznych. Jeśli jednak zdarzy się, że czegoś nie zauważę, to w tym miejscu, proszę Ciebie, Drogi Czytelniku, o wskazanie mi błędu, abym mogła go jak najszybciej poprawić :)
Nowe części opowiadania, będę wstawiała... odpowiem szczerze - nie mam pojęcia jak często. Wszystko zależy od tego, jak dobrze, bądź niedobrze będzie mi się pisało. Nie da się zaplanować, że na przykład dzisiaj napiszę dwie części, a jutro tylko pół. Dlatego też, proszę o wyrozumiałość :) Postaram się jednak publikować nowy rozdział w ciągu tygodnia od pojawienia się poprzedniego.
Jeśli chodzi o fabułę, jak już wspominałam na samym początku, jest to kontynuacja serialu "Body of Proof", jednak w nieco innej formie. Od czasu do czasu będzie się pojawiał wątek kryminalny, ale głównie skupiam się na życiu Megan Hunt oraz jej związku z detektywem Tommym Sullivanem :)
W przyszłości (mam nadzieję niedalekiej), mam zamiar publikować opowiadania nienależące do mnie, a będą to teksty tłumaczone głównie z języka angielskiego.
Chcę, aby każdy miał wpływ na to, co się wydarzy, dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą, Drogi Czytelniku. Jeśli będziesz miał jakiś pomysł, bądź pytanie, co do fabuły, napisz mi o tym, a ja obiecuję, że Cię wysłucham i z chęcią pomogę :)
Ja już swój wywód kończę, bo choć nie zamierzałam, to jednak się rozpisałam, a żeby Cię nie zanudzić, za chwilę część pierwszą wstawiam ;)