wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 1. Nowy początek

"Przeszłość jest jak kotwica, która trzyma nas w miejscu. Trzeba zapomnieć o tym, kim się było, żeby stać się kimś, kim się będzie"

~Carrie Bradshaw "Seks w wielkim mieście"

 ________________________________________________________________________________

 

To była długa i męcząca noc. Tommy potrafił zaspokoić kobietę. W mgnieniu oka powróciły wszystkie wspomnienia z Nowego Yorku. Co prawda nie byliśmy już tacy młodzi, ale nadal mieliśmy w sobie to coś.
Powoli otworzyłam oczy. Tommy leżał obok mnie, jeszcze śpiąc. Jego tors był odkryty. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić która godzina. Nagle zerwałam się, jak oparzona.
- Cholera – krzyknęłam, szukając wzrokiem mojej sukienki. – Szlag by to trafił. Auu – syknęłam, kiedy uderzyłam się w mały palec u nogi. Zaczęłam skakać na jednej nodze, zakładając sukienkę i jednocześnie szukając butów.
- Co się… – mruknął zaspany Tommy, otwierając oczy. – Czemu się ubierasz? – ożywił się, patrząc na mnie.
- Lacey zaraz wychodzi do szkoły – rzuciłam zakładając buty. – Jak myślisz, co sobie pomyśli, kiedy zobaczy, że mnie nie ma?
- Nie wiem, że… musiałaś wcześniej wyjść do pracy?
- Yhy – uśmiechnęłam się i pocałowałam go. – Do zobaczenia.


Piętnaście minut później weszłam do mojego mieszkania. Lacey siedziała przy stole i jadła płatki na mleku.
- Mam dla ciebie gorącą czekoladę – uśmiechnęłam się.  Po drodze stanęłam na stacji benzynowej i kupiłam napój. Musiałam mieć jakąś wymówkę.
- Gdzie byłaś w nocy? – spytała uśmiechnięta Lacey, jak gdyby nigdy nic.
- Co? Skąd takie pytanie? – udawałam zdziwioną. – Byłam tutaj, w domu.
- Mamo, wiesz, że mnie nie oszukasz – spojrzała na mnie z uśmiechem. – Masz na sobie to samo ubranie co wczoraj i ten sam makijaż, a twoje podkrążone oczy wskazują, że niewiele spałaś.
- Naoglądałaś się za dużo seriali – pogładziłam ją po włosach.
- Babcia mi powiedziała, że pojechałaś do Tommy’ego. Dlaczego po prostu nie powiesz, że u niego spałaś?
Zamurowało mnie. Stałam z otwartymi ustami, patrząc na moją córkę jedzącą śniadanie.
- Ja… Nie powinnaś zbierać się do szkoły? – zmieniłam temat.
- Mamo, dzisiaj sobota – zaśmiała się Lacey. – I nie odpowiedziałaś na pytanie.
- Okej – uśmiechnęłam się w końcu. – Tak, byłam dzisiaj u Tommy’ego, ale to nic nie znaczy, rozumiesz?
- Tak się cieszę – Lacey podeszła i przytuliła mnie. – Więc jesteście teraz parą? Zamieszkacie razem? Byłoby cudownie – mówiła pełna entuzjazmu Lacey.
- Skarbie, nie jesteśmy parą – zaśmiałam się. – Na razie ponownie się poznajemy.
- Ale spałaś z nim.
- Lacey… proszę, zapomnijmy o tym, dobrze? Mam dla ciebie propozycję – uśmiechnęłam się, pragnąc za wszelką cenę zmienić temat. – Co powiesz na  to, żebyśmy w przyszłym tygodniu pojechały na weekend gdzieś nad morze?
- A może poczekamy do wakacji i pojedziemy na cały tydzień? – zaproponowała Lace.
- Jestem za – zaśmiałam się i wstawiłam wodę na herbatę, Lacey tymczasem poszła do swojego pokoju.


Zmywałam naczynia, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Tommy – uśmiechnęłam się mimowolnie, odbierając telefon.
- Hej, wiesz, tak sobie pomyślałem, że może powinniśmy się spotkać na obiedzie? Zapraszam cię do tej nowej włoskiej restauracji. Co ty na to? – słyszałam entuzjazm w jego głosie i wcale nie byłam z tego zadowolona.
- Um… wiesz co… – miałam wrażenie, że się duszę. Brakowało mi powietrza. Bałam się.– Dzisiaj chyba nie dam rady… wiesz, mam zaplanowane trzy sekcje i raczej nie zdołam się wyrwać – próbowałam coś wymyśleć. Nagle noc spędzona z Tommym, choć cudowna, teraz wydawała się być pomyłką. Nie chciałam na razie się z nim widzieć.
- Szkoda – odparł wyraźnie zawiedziony. – To może jutro?
- Tak… jutro chyba będzie dobrze – zgodziłam się niechętnie, choć starałam się nie brzmieć jakbym go unikała. W jednej chwili zwaliły się na mnie wszystkie obawy. Co powie na to moja matka? Jak zareaguje Kate i inni ludzie z pracy? Jak to coś, co jest między nami wpłynie na moją pracę? I najważniejsze, co mam teraz zrobić? Wiedziałam, że będę musiała podjąć jakąś decyzję. Spróbujemy być razem, czy będziemy udawali że nic się nie wydarzyło? Nagle w kuchni zmaterializowała się Lacey. – Wiesz co, muszę kończyć. Do zobaczenia jutro – rozłączyłam się, zanim odpowiedział.
- Zawieziesz mnie do taty? W poniedziałek mam klasówkę z biologii, a zostawiłam u niego książkę i nie mam się z czego uczyć.
- Jasne – uśmiechnęłam się i niechętnie wstałam z krzesła. Najchętniej skuliła bym się teraz na łóżku ukryta pod kołdrą i w spokoju przemyślała wszystkie opcje jakie mam.


Pół godziny później wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w stronę drzwi. Ostatecznie byłam trochę zadowolona z tego, że musiałam przywieźć Lacey. Mogłam spokojnie porozmawiać z Toddem o wyjeździe.
 Drzwi były otwarte, co nas trochę zaniepokoiło. Todd nigdy nie zostawiał ich otwartych. Kiedy byliśmy małżeństwem ciągle się o to kłóciliśmy. On nie chciał żeby ktoś wszedł do domu, kiedy był zajęty pracą, a ja zawsze zapominałam o swojej parze kluczy i gdy wracałam musiałam się do nich dobijać.
Razem z Lacey postanowiłyśmy wejść i sprawdzić, co się stało.
- Todd, tato? – wołałyśmy na przemian, ale nikt nie odpowiadał. W salonie grał telewizor, pomyślałam, że pewnie zasnął oglądając telewizję. Jednak pamiętałam że Todd zawsze głośno chrapał, a w domu oprócz telewizora było cicho. Nie zgadzało się coś jeszcze. Wtedy tego nie zauważyłam, ale kiedy pchnęłam za sobą drzwi nie zamknęły się, ponieważ zamek został wyrwany.
- Mamo, boję się – szepnęła Lace.
- Już dobrze skarbie – przytuliłam ją. – Idź po książkę, a ja poszukam taty, dobrze?
Lacey mruknęła coś w odpowiedzi i ruszyła w stronę schodów.
Patrzyłam jak idzie, a po chwili udałam się w stronę kuchni. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk.


W pierwszej chwili, nie wiedziałam co się dzieje, jednak zaraz się otrząsnęłam i szybko pobiegłam do salonu, by sprawdzić, co tak przestraszyło moją córkę. Kiedy przekroczyłam próg wielkiego pokoju, stanęłam jak wryta. Wszystko było poprzewracane. Na podłodze walały się papiery, a wielka półka na której stały książki leżała na ziemi. Lampka stojąca na komodzie miała pęknięty abażur, zasłonki były pozrywane. Jedyne co zostało nienaruszone to telewizor, na ekranie którego Eva Longoria właśnie całowała swojego nieletniego ogrodnika.
Dopiero po chwili zobaczyłam to, co tak bardzo przeraziło moją córkę. Todd leżał na dywanie i nie dawał oznak życia. Wokół niego zgromadziła się kałuża krwi. Podbiegłam do niego i sprawdziłam czy oddycha.
- Todd, słyszysz mnie? – wyczuwałam puls, co oznaczało, że jeszcze żyje. – Todd, odezwij się. Lacey zadzwoń po pogotowie – nakazałam Lace, a ta trzęsącymi się rękoma wybrała numer. Ja w tym czasie próbowałam go reanimować. Na pierwszy rzut oka zobaczyłam, że ma złamany nos i ranę głowy, a jego prawa ręka była wykręcona w nienaturalny sposób. Wiedziałam, że jego szanse na przeżycie maleją z każdą chwilą.


 Pogotowie przyjechało po dziesięciu minutach, miałam nadzieję że Todd przeżyje. Kiedy karetka zabrała go do szpitala, poczułam, że muszę z kimś porozmawiać, a jedyną osobą jaka przyszła mi do głowy był Tommy. Zadzwoniłam do niego, przytulając Lacey, która płakała i była w szoku.

- Wiesz, gdzie mieszka mój były mąż? – zaprzeczył, więc szybko wytłumaczyłam mu drogę. – Ale weź taksówkę, nie przyjeżdżaj swoim samochodem, tylko taksówką, dobrze? – mówiłam, starając się opanować drżący głos.
- Ale co się stało? – spytał, ale było już za późno, rozłączyłam się. Nagle wszystko o co martwiłam się dzisiejszego popołudnia przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyła się tylko Lacey. Wiedziałam, że jestem jej teraz potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz